Corgi w podróży

Na stronie Krytyka Kulinarna Pani Magdy Grzebyk,  znaleźliśmy bardzo ciekawy artykuł. Nie jest napisany przez hodowcę, no i dobrze. Brak w nim nadęcia i niepotrzebnych nikomu informacji. Widać, że jest napisany przez praktyka, czyli osobę, która rzeczywiście autentycznie podróżuje z psami a nie tylko o tym opowiada. Przeczytaliśmy ten tekst z wielką uwagą i odnaleźliśmy w nim mnóstwo rzeczy, które sami robimy podróżując z naszymi corgi, zarówno tymi dorosłymi jak i szczeniaczkami.  Zachęcamy do lektury:

Od lat podróżujemy z psem lub psami. Wszędzie, gdzie jesteśmy w stanie dostać się samochodem – one też docierają. Najpierw podróżowałam sama, tylko z Sabą. Później poznałam Jacka i była nas trójka. Po kolejnych dwóch latach dołączyła Pola, prawdopodobnie najsłodszy golden retriever w tej części Europy. Konfiguracja się zmieniła, kiedy sześć lat później zabrakło Saby – znowu zostaliśmy we trójkę. Jesienią ubiegłego roku dołączył do nas Precel. Precel jest mini Sabą. I znowu w samochodzie mamy komplet.

Z założenia nie zabieramy zwierząt do samolotu, bo nie mamy serca fundować im stresu związanego z podróżą w luku bagażowym. Ale Europa jest ich. Nasze psy pływały w Bałtyku, Kanale La Manche, Oceanie Atlantyckim, Morzu Północnym, Czarnym, Egejskim, Śródziemnym czy Adriatyckim, jeździły kolejką linową we włoskich Alpach i umilały narciarzom picie bombardino, żeglowały i świetnie się bawiły w rytm szant. I nigdy nie były problemem lecz źródłem radości dla nas i otoczenia.

Może mamy dużo szczęścia, a może raczej jesteśmy zawsze dobrze przygotowani do podróży? Może nie narzucamy innym ich obecności i wchodzimy tylko tam, gdzie jesteśmy mile widziani? Nie pchamy się z nimi do muzeów, po prostu wchodzimy do nich po kolei, aby zawsze ktoś mógł zostać z psami na dworze.

Warto wcześniej sprawdzić, do których Parków Narodowych można wejść z psem, a jeśli nie można, to ile wynosi mandat. Na przykład w Bieszczadach do BPN nie można, ale mandat jest tani, więc jeśli spotykam strażnika, to do niego podchodzę i grzecznie mówię: „Dzień dobry, poproszę mandacik”. On mi go wypisuje i rozchodzimy się w pokoju. Do tego z uśmiechem.

Knajpy? Zero problemu. Tylko w Polsce spotyka nas kręcenie nosem. Wszędzie na świecie udawało nam się znaleźć albo restaurację z ogródkiem, albo ustronne miejsce wewnątrz, gdzie psy nikomu nie wadziły.

Noclegi? Zero problemu. Tylko w Polsce spotyka nas kręcenie nosem. Pięciogwiazdkowe hotele? You’re welcome! Apartamenty? You’re welcome! Pewnie duża w tym zasługa maślanych oczu Polki, którym nie sposób odmówić, ale równie duża nasza. Całej pracy, którą z naszymi psami wykonaliśmy, aby były karne, posłuszne i nie wyrywały dermy z siedzeń. To zupełnie jak z dziećmi w restauracjach – dobrze wychowane nie wadzą nikomu, ale kompletnie rozpuszczonym masz ochotę wlać na gołe dupsko. I tak, jak nie przepadam za rozpuszczonymi dziećmi, tak nie popieram podróżowania z psem agresywnym lub niewychowanym.

Oto dziesięć punktów do odhaczenia, dzięki którym wakacje z psem będziesz wspominał dobrze. A pies może nawet jeszcze lepiej.

1. Wychowaj swojego psa

Tak naprawdę przygotowania zaczynają się w wieku szczenięcym. Jeśli przez pierwszy rok poświęcisz swojemu psu dużo uwagi, popracujesz z nim, to przez kolejnych -naście lat nie będziesz się za niego musiał wstydzić. Zamiast uczyć go głupich sztuczek, naucz go na blaszkę odwoływania, komendy „stój!”, „do nogi” czy „waruj”.

„Do nogi” przyda się, kiedy twój uroczy pupil będzie chciał się przywitać z tym tu bobasem, a jego mamusia wpadnie w histerię, bo kiedyś jej kuzyna ugryzł jamnik. Lepiej nie prowokować i po prostu przywołać psa. „Waruj” i „zostań” przyda się w restauracji, aby twój słodziak leżał pod stołem i nie wkładał – nawet najsłodszego – pyska innym gościom w talerze. Kiedy już to wszystko umie i grzecznie chodzi przy nodze, wtedy jest czas na głupotki typu „turlaj się, to wszyscy będą mieli bekę”.

No i zabieraj go nie tylko do lasu, ale również do miasta. Niech się przyzwyczaja do zmasowanego ataku bodźców. Dzięki temu nowe otoczenie nie będzie dla niego zaskoczeniem i wszelkie zmiany krajobrazu będzie przyjmował ze stoickim spokojem.

2. Szczepienia

To twój psi obowiązek, aby ich pilnować. Pamiętaj, że szczepienie przeciwko wściekliźnie nabiera mocy dopiero po trzech tygodniach, więc musisz swojego psa zaszczepić odpowiednio wcześniej przed planowaną datą wyjazdu.

3. Czip i paszport

Jednorazowa akcja, kosztuje nieco ponad 100 zł. Raz wyrobiony paszport przypisany jest do psa już zawsze. Z reguły na granicach nikt o niego nie pyta, ale zawsze trzeba mieć przy sobie. Czip to teoretycznie super rzecz do zidentyfikowania psa, jeśli postanowi wybrać się na samodzielną wycieczkę. ALE. Po pierwsze musi go znaleźć ktoś, kto w ogóle wpadnie na to, że pies może być zaczipowany. Po drugie musi znaleźć weterynarza, który ma czytnik, co wcale nie jest takie oczywiste. No i po trzecie – dane muszą zostać wprowadzone do międzynarodowej bazy. Weterynarz nie ma takiego obowiązku, więc zrób to sam. Ponadto tworząc konto samodzielnie będziesz miał możliwość zmiany danych, kiedy np. zmienisz numer telefonu czy adres zamieszkania.

4. Adresówka

Analogowa wersja czipa. Zawsze, zawsze pies powinien mieć ją przypiętą do obroży. Nie polecam zakręcanych tulejek z papierkiem w środku. Dużo rozsądniej jest zamówić adresówkę w formie kawałka metalu z wytłoczonymi danymi. Pamiętaj, aby numer telefonu podać z kierunkowym do Polski, czyli w formacie +48 xxx xxx xxx.

5. Zabezpieczenie przed kleszczami i pchłami

Nasze psy w ciepłych miejscach nigdy nie łapały nic. Najwięcej kleszczy przynoszą z naszego własnego ogrodu i mam takie spostrzeżenia, że ostatnio nie ima się ich już nic. Tych kleszczy. Ale warto próbować. I pamiętaj, że jeśli używasz środka typu spot-on, przez kolejne trzy dni od zakroplenia pies nie powinien wchodzić do wody. Z kolei obrożę warto przed kąpielą po prostu zdjąć. Nawet te opisane jako „wodoodporne” wcale do końca takie nie są. Deszcz im nie zrobi krzywdy, ale słona woda tak.

6. Szelki do samochodu lub transporter

W zależności od tego, jak twój pies jest przyzwyczajony. Nasze psy podróżują na tylnym siedzeniu, ale jeśli twój psiak bezpieczniej czuje się w transporterze, to pamiętaj, aby zostawić dla niego dość miejsca w bagażniku, a wewnątrz umieścić jego domowe legowisko. Ze znajomymi zapachami będzie się czuł jeszcze bezpieczniej.

7. Miska i woda

To coś, o czym nie możesz zapomnieć. Fajnym rozwiązaniem są silikonowe, rozkładane miski. Zajmują bardzo mało miejsca, więc łatwo je wrzucić nawet do plecaka. Pamiętaj o zapasie świeżej wody.

8. Przerwa co 3-4 godziny

Mniej więcej tak często się zatrzymujemy, aby wysiusiać psy, dać im wody i pozwolić rozprostować łapy. Nie narzekają, a pozostałą część drogi smacznie przesypiają. Czasem im tego trochę zazdroszczę.

9. Własna karma

Z doświadczenia wiem, że lepiej będzie, jeśli zabierzesz jej odpowiedni zapas. Jeśli twój pies je karmę specjalistyczną, to w ogóle nie podlega dyskusji. Nasze co prawda jedzą zupełnie normalne karmy, ale raczej z półki szynki, nie pasztetowej. Kiedyś do Grecji zabraliśmy za mało, więc kupiłam w supermarkecie małe opakowanie pewnej znanej karmy na literę P. Drugi człon nazwy też na P. Po trzech dniach Polka zaczęła łysieć w okolicach żołądka. Skończyło się gołym plackiem, który zarastał przez kolejny miesiąc. To musiała być pyszna karma i wyjątkowo zdrowa. Zabieraj własną. Zawsze.

10. Smycz i kaganiec

Nawet, jeśli masz najlepiej ułożonego psa na świecie i porozumiewacie się skomplikowanym systemem spojrzeń i mruknięć – zawsze trafi się sytuacja, w której smycz będzie nieodzowna. Albo bez niej nie wpuszczą cię do restauracji, albo ta mamuśka od jamnika. Generalnie miej zawsze smycz. Kaganiec też. Jasne, że jeśli masz totalnie pokojowo nastawionego psa, to prawdopodobnie kaganiec nigdy się nie przyda. Ale załóżmy, że ta mamuśka od jamnika narobi rabanu. I co wtedy? Sznurkiem mu pyska nie zawiążesz.

Tak przygotowany nie masz się czego obawiać. Podróżowanie z psem jest fajne, dobre i chwalebne, więc nie żałujcie sobie!”